Ilość zmiennych sytuacji oraz zwrotów akcji dotyczących organizacji imprez sportowych na przestrzeni ubiegłego roku jest ogromna. Większość z nich wynikająca wprost z nakładanych ograniczeń co do imprez masowych, nie pozawala do końca spokojnie zaplanować dobrze ukierunkowanych działań rozkładając niejeden sezon na obydwie łopatki. Jedyne z pewnych i bezsprzecznie koniecznych dla zdrowia oraz mało zależnych od kaprysów losu, są aktywności które możemy realizować samodzielnie lub w małej grupie. Turystyczna jazda rowerem połączona z pierwiastkiem epickiej przygody, zdecydowanie wpisuje się w ten przyjemny a jednocześnie mało zależny od humorów losu kontekst...
Bikepaking. Słowo, które coraz częściej przewija się w tematach wyjazdów rowerowych, zarówno po bliższej jak i "nieco dalszej" okolicy. O ile samo założenie płetwy czy tobołka trudno tak skategoryzować, o tyle założenie osprzętu na cało lub kilkudniowy wyjazd, zdecydowanie do takich obszarów należeć już będzie. Bikepaking zdecydowanie rozszerza rowerowy zasięg, umożliwia jazdę w zupełnie innych porach dnia niż dotychczas oraz daje możliwość zdecydowanie bliższego kontaktu z naturą, zakrawając momentami o elementy bushcraftu. Jak zatem nie tylko dobrze i praktycznie ale również bezpiecznie spakować swoje manatki na rowerze, co zabrać koniecznie co można sobie darować, a czego unikać ? Zapraszam do praktycznej pigułki informacyjnej i kilku prostych tipów, w tym właśnie temacie....
foto mrozbike.pl
Planowanie sezonu 2021 od samego początku rozłożyłem na dwa warianty taktyczne, mające jeden wspólny mianownik - dużo dużo i jeszcze więcej przygody na rowerze. Pierwszy, w którym majowa Wanoga Gravel i sierpniowy Poland Gravel Race odbędą się bez większych komplikacji oraz drugi nieco bardziej czarny scenariusz, w którym sam zniknę po prostu na kilka dni zabierając ze sobą jedynie garść rowerowego flow. Obie wersje z założenia nieco wymusiły rozważanie nad rozbudową możliwości mojej maszyny lub przesiadkę na zupełnie nowy sprzęt....
Akwarystyka od zawsze była blisko mojego własnego środka ciężkości. Większe czy mniejsze szkiełka, 20 czy 570 litrów wody, nie robiło w zasadzie większej różnicy, liczyło się tylko całkowite pochłonięcie tą piękną pasją. Poprzez splot wszystkiego co było dostępne w ówczesnych sklepach akwarystycznych, poprzez późniejszy dłuższy epizod związany z wielkimi afrykańskimi jeziorami i endemicznymi pielęgnicami z Jeziora Malawi oraz Tanganika, przyszedł czas na całkowitą zmianę struktury akwarystycznej pasji. Przesiadkę na nieco gęstszą i zdecydowanie bardziej słoną wersję wody, zainicjowały wbrew pozorom zupełnie przypadkowe i niespodziewane zdarzenia. Obecnie jednego jestem pewien, do słodkiej wody na pewno nigdy już nie powrócę...
Pomysł wyjazdów rowerowych w konwersacyjnym tempie połączony z eksploracją okolicznych terenów, nie jest czymś zupełnie nowym w zakresie możliwych do realizacji kombinacji pojęcia "wyjść na rower". Ogólnie dostępne tempo, niewymagająca cudów techniki i ultralekkich karbonowych ram trasa oraz kultowa już kawa z naturalnym imbirem, stały się podstawowym założeniem każdego z naszych wyjazdów. Nakręcenie się na spędzenie paru lub nawet kilku godzin w siodełku, przynosi zawsze ten sam pozytywny zastrzyk energii i darmowych endorfin, na dalszą część dnia. Wystarczy podjąć właściwą decyzję i chcieć nieco zmęczyć swoje własne serce...
Gdzieś w połowie drugiego dnia pomorskiej 500 na pytanie czy kiedykolwiek jeszcze wybiorę się na coś podobnego, odpowiedział bym bez zastanowienia. Nigdy więcej. Kilkanaście kilometrów przed metą koncepcja mojego nieco sfrustrowanego podejścia do długodystansowej jazdy rowerem uległa całkowitej zmianie. Gdzieś w odmętach bliżej nieogarniętej przyszłości wiedziałem, że zrobię to ponownie. Solidna garść doświadczeń, rozterek, problemów i nieco manualnych ograniczeń już po samej wyrypie, zdecydowało o kilku zmianach w obecnym sprzęcie oraz nowym celu na wyjście poza przyjemną strefę komfortu...
Jesień mimo niezbyt szczególnie napiętego kalendarza zawodów i imprez sportowych w tym roku, staje się często naturalnym etapem roztrenowania po sezonie. Taki odcinek wyciszenia organizmu, to doskonałe medium regeneracyjne nie tylko dla mięśni ale i dla własnej głowy. To również świetna okazja do posmakowania swojej pasji z nieco innej strony i spojrzenia na nią z pewnego dystansu i odmiennej perspektywy. Całkowita bezczynność dla ludzi uzależnionych od wysiłku nie wchodzi przecież w grę. Czy nie warto więc zmienić delikatnie "kąty" i odciążyć organizm, a także dać popracować sercu w trochę inny niż do tej pory sposób...
Pomorska 500 już pierwszego dnia otrzymała swój własny i adekwatny do „różnotrudności” trasy przydomek – „Piekło Północy”. Pierwsza edycja młodszej siostry ultramaratonu Wisła 1200 stała się nie tylko wizytówką pięknych, miejscami jeszcze dzikich terenów zachodniego pomorza i kaszub, ale również sprawdzianem odporności uczestników i wytrzymałości ich sprzętu. Wszechobecny piach, błoto, trzęsawiska, pełne spektrum pogodowe i ponad 4000 metrów przewyższeń, odcisnęły znaczące piętno w ultrarowerowym świecie...
Start ultramaratonu Pomorska 500 dość długo stał nie tylko pod znakiem zapytania, ale i garści lokalnych spekulacji w rowerowym ultra światku. Sam w pewnym sensie mizernie oceniałem możliwość jego realizacji, zarówno w dobie wprowadzonych obostrzeń jak i realnych zagrożeń związanych z wiadomą sytuacją epidemiologiczną. Świadomie odwlekałem zakup nie tylko biletu, ale także ekwipunku i części wymaganych zarówno przez logikę jak i własny instynkt samozachowawczy. Wszystko trwało w pewnego rodzaju zawieszeniu do momentu, który diametralnie zmienił najbliższy czas, momentu zakupu biletu w jedną stronę...
Przychodzi taki moment kiedy musimy zmienić kierunek działań, przedefiniować oczywiste do tej pory wartości, na nowo odszukać siebie. Czas w którym odrobina nostalgii i grzanego wina dość płynnie przeplata się z garścią nowych możliwości. Każdy z nas ma plany, marzenia, pasję. Realizację wielu z nich ogranicza czas, obowiązki, problemy i obawy. Mogą nigdy nie doczekać swojego spełnienia. Odkładamy je na później, na za tydzień, lub wciąż na jutro. A może właśnie to co powinniśmy zrobić, jest po drugiej stronie naszego strachu... ?