Choć sezon startów zamknąłem oficjalnie z początkiem września, dla podtrzymania równowagi zaplanowałem udział w dwóch imprezach w najbliższym rejonie działań, Elblągu oraz Tczewie. Płynne wejście w okres roztrenowania, trochę więcej luzu w reżimie treningowym, a jednocześnie czas, w którym chcę określić następny sportowy cel. Tym razem jeden start, wyjazd któremu będzie podporządkowane wszelkie działanie na poziomie mniejszej czy większej aktywności sportowej. Nad kryptonimem jeszcze się zastanawiam...
Foto. Łukasz Anaczkowski
Jazda szosą mocno zdominowała zakończony już sezon startów na ten rok, a tym bardziej treningowy grafik zadań. Wraz z okresem lekkiego roztrenowania coraz częściej odkurzam napęd trochę cięższego sprzętu i zapuszczam się w bardziej trudne okolice. Kiedy start w zawodach mtb, a w zasadzie odstąpienie miejsca zaproponował mi Łukasz z Grupy Kolarskiej Gryf Tczew, w sumie nie zastanawiałem się zbyt długo. Nowe doświadczenie, miejsce i ludzie, czegóż można chcieć więcej, żeby dobrze spędzić niedzielne popołudnie...
Start w Przechlewie, to ostatni element układanki wyzwania o kryptonimie taktycznym "czterdzieści rękawic". Start, który z założenia miał zamknąć sezon i dać mi odpowiedź na dalsze ukierunkowanie sportowej pasji. Dał mi więcej niż się spodziewałem. Stał się krystalicznym obrazem rzeczywistości, miejsca w którym jestem i wielkości szufladki, jaką wypełnia w życiu sport. Stał się też doskonałą lekcją pokory...
Z określeniem Grupa Wodna pierwszy raz zetknąłem się w ubiegłym roku, na zawodach EnduroMan podczas etapu pływackiego, gdzie zabezpieczali nasze zmagania właśnie od strony wody. Jak wstępnie sobie wyobraziłem był to zespół ludzi, ogarniających mniej lub bardziej, z naciskiem na bardziej sporty związane z mokrą robotą. Po części się nie myliłem. Nie podejrzewałem natomiast, że za całością zamieszania, stoi jedna postać. Człowiek, który wziął kiedyś sprawy w swoje ręce i postawił na jedną kartę. Postawił na swoją pasję...
Jazda rowerem wcześniej nie należała do moich ulubionych form ruchu i czasem sam się dziwię, że ten sport może człowieka tak mocno pochłonąć. Reprezentując pokolenie kija od szczotki i kultowego wigry3, dotarłem do punktu, który jeszcze kilka miesięcy temu nie wchodził w grę. Cienkie koła, delikatna z pozoru lekka rama, nogi przypięte do podwozia i umykający pod precyzyjnie pracującymi klamkami asfalt. Do pewnych rzeczy, trzeba było po prostu dojrzeć...
foto. Marek Mróz i Piotr Bucior
Zaplanowanie czasu na zupełne oderwanie się od codziennych zadań, utarło się jako zadanie niełatwe, sterowane głownie terminem ustalonego gdzieś "rok wcześniej" urlopu. Jeszcze kilka lat temu, też tak myślałem i kombinowałem podobnie, by "zaliczyć" tydzień czasem dwa rozbratu z "pracą". Podejście do spraw zmienia się diametralnie, kiedy człowiek nie tylko zacznie bardziej doceniać wartość jaką stanowi własne życie, ale również zrozumie nieograniczone możliwości bezpośredniego wpływu na jego jakość. Wplecenie wolnego czasu w system codziennych działań jest możliwe, wymaga jedynie dobrej koordynacji i nie planowania zbyt daleko...
Foto. Piotr Bucior i Marek Mróz
Dokładnie nie pamiętam kiedy pierwszy raz wystartowałem w zawodach w Elblągu, chyba był to półmaraton El-Bażant, ładne kilka lat temu. Wtedy to poznałem kilka osób, legalnie rozprowadzających w tym mieście sportowe uzależnienie od wysiłku. Z upływem czasu spotykałem kolejnych fantastycznych ludzi i posmakowałem również górskich uroków tamtejszej Bażantarni. Choć od pewnego czasu "działam solo", współpraca z elbląską ekipą robiącą niesamowicie pozytywne rzeczy, daje ogromne ilości dobrej energii i wzbogaca życie nie tylko w strefie pasji...
Alex Barszczewski - pasjonat dobrego, bezpretensjonalnego życia i autor świetnego bloga. Człowiek lubiący robić rzeczy pożyteczne i zmieniać nieco świat na lepszy. Zawodowo doskonały konsultant, coach i live mentor. Porusza tematy związane z wpływem relacji międzyludzkich na życie zawodowe oraz spełnianie swoich marzeń i pasji, jednym słowem Życia Pełnią Życia...
Foto. Olga Szymkowiak i Marek Mróz.
Zawody aquathlonowe rozgrywane w Sztumie już po raz czwarty, to impreza o ogromnym potencjale definiowanym przede wszystkim przez miejsce jej bezpośredniej realizacji. Malownicze jezioro i ścieżka rekreacyjna wokół niego, tworzą warunki idealne do realizacji zawodów tego typu. Postanowiłem wystartować tu trzeci raz z rzędu, licząc na dużo dobrych emocji oraz planując dobry mocny trening. Pewne było także jedno, na 100 % będzie padało...
Foto. Piotr Bucior & Lucjan Chrząstkowski & Tomasz Wrzosek
Moja reakcja na informację, że finał cyklu Garmin Iron Triathlon organizowanego przez LaboSport odbędzie się w Elblągu, była prosta. Zapisałem się jak tylko ruszyła rejestracja. Środek lipca, trzy tygodnie po Suszu, logistycznie blisko i znam teren. Pięknie. Wprost idealnie, żeby dostać dobrą lekcję dostosowywania się do okoliczności...